Zamiast słowa wstępnego
Moja przygoda z fajką sięga jeszcze szczenięcych lat, kiedy to jako młokos pod wpływem lektury Marka Twaina ( "Przygody Tomka Sawyera" ) własnoręcznie rzeźbiłem fajki i demonstracyjnie paradowałem z nimi po okolicy (oczywiście z niepalonymi).
Z czasem jak się ma takie zabawki, to czegoś w nich brakuje i tak następnym stopniem „wtajemniczenia” - był tytoń; oczywiście również. zrobiony własnym sumptem.
Zanim zapaliłem tę własnoręcznie rzeźbioną fajeczkę, było z tym wiele ceremonii, a i czasu też upłynęło sporo.
Pierwszy palony przeze mnie tytoń, to zebrane na działce u kolegi liście mięty, następnie mozolnie suszone.
Trudno w to dziś uwierzyć, ale jak sięgam pamięcią tamtych czasów, to wydaje mi się, że jeszcze czuje; smak tamtej pierwszej palonej fajeczki...
Tak, to były czasy: wieczory przy ognisku, pieczone ziemniaki i różne opowieści przy fajeczce.
Ten okres był szkółką fajczenia, a moja prawdziwa przygoda z fajka; zaczęła się wraz prezentem imieninowym (23.04.1974), w którym to dostałem Bruyerke; z Amphorą.
Od tej pory fajka jest moją nieodłączną towarzyszką życia i inspiratorką...
Jerzy Grodek